środa, 16 grudnia 2015

Parapet

   

      Ostatnio na zmianę razem z dumą moich lędźwi Nikosiem chorujemy,tydzień On ,tydzień ja ,teraz znowu On.Mija tydzień za tygodniem.Omijamy zajęcia ,terapię ,ale staramy się pracować w domu.Wiadomo to nie to samo lecz mimo wszystko nie zapominamy że pracować trzeba.Niki nie bardzo chętnie do sprawy podchodzi ponieważ wkurzają Go wiszące do pasa ,,gluty'' i kaszel ,,starego gruźlika '' Ogólnie zabijamy czas zabawami rozwijającymi ,oglądaniem bajek,graniem na konsoli.Tudzież ubieraniem choinki,zabawą światełkami ,krzykami ,awanturkami ,bo mały Buntownik najzwyczajniej się nudzi.Broi jak dziesięcioro dzieci,brudzi jak piętnaścioro :) Ale nic to ,jestem zaprawiona w bojach, więc znoszę spokojnie ciągłe sprzątanie ,układanie zabawek ,mycie popisanych podłóg i ścian ;) .
   Na dokładkę Mąż mój ulubiony dostał weny twórczej i nabrał ochoty na drobne remonty ;) Fakt ucieszyło mnie to poniekąd bo o wymianie parapetu trułam już jakieś cztery lata,ale Teraz ?!!! Akurat teraz kiedy ja ledwo wykurowałam moje bóle kręgosłupa,teraz kiedy ledwo zaczęłam się normalnie schylać i prostować ! Ale cóż zniechęcać Głowy rodziny nie chciałam i dzielnie trwałam na posterunku z miotłą i mopem ;) Bo przecież jak nie ja to kto?
     Niby prosta rzecz ale jak się okazało, męża mego wspaniałego wewnętrzna siła rozpiera tak,że oprócz parapetu wyrwał ściany płat ! Wiedziałam że silny ten mój małżonek ale żeby z powodu parapetu rozwalać mi domek ?!I tak zagryzając zęby  ze łzami sprzątałam ,oczami wyobraźni zbliżające się   malowanie ścian widziałam !Choć po krótkiej konsternacji  przyznać muszę ,dobrze w sumie.Małżonek i malować umie :)
 Przed świętami to już nie ,ale potem czemu nie ?!
   Tyle że znów strach dopada mnie,bo już widzę tę demolkę i sprzątania mnóstwo.Ponieważ kiedy coś robi ,okropnie bałagani to moje Męskie bóstwo.Nie wiem czy tylko ja tak mam,podejrzewam że nie .Lecz kiedy coś robimy w domu,bałaganiarstwo mojego T.sprawia że płakać mi się chce.
   Jednak cieszyć się pozostaje ,kiedy bałagan ustaje.A w naszym małym, przytulnym mieszkanku spokój i ład nastaje.

piątek, 13 listopada 2015

Z pamiętnika rzeczy kilka ...

    Czwartek,wcześnie rano.Światło promieni słonecznych przebija się przez pokój ,otwieram oczy i myślę sobie
-Ooo ładny dzień dziś się zaczyna :)
   Wśród ciszy jaka jeszcze jest i którą próbuję się delektować,słyszę krzątające się nastolatki,no tak idą do szkoły niedługo.Dyskretnie patrzę jak robią sobie śniadanie,herbatę,ubierają ,czeszą,córka maluje rzęsy.Jest miło,spokojnie.Po piętnastu minutach w domu zostaję tylko ja i śpiący jeszcze Nikoś,Autysta mój kochany chory od tygodnia prawie,więc cicho żeby go nie obudzić robię sobie kawę.Niestety w międzyczasie nasze futerka przesłodkie zwąchały że wstałam  ;) więc szturmem cała puchata trójca przystąpiła do ataku,,daj jeść ,już wstałaś ,daj jeść !!!'' Kiedy nakarmione koty oddaliły się,spojrzałam na pobojowisko jakie zostawiły nastolatki szykując się do szkoły,ech ogarnęłam ,przypomniałam sobie o kawie ,,no tak nie wypiłam i jest już zimna,nie cierpię zimnej,zrobię sobie nową'' Zrobiłam,siadam, myślę że jeszcze spokojnego poranku mam chwilę....W tym momencie słyszę :
-Mama ? Moje cudo otworzyło oczy,łyk kawy i idę do malucha.Nikoś po zakomunikowaniu że ,,mama oci''czytaj oczy się wyspały,przebrany,rozpoczął atak .I tak w krótkim czasie w miarę ogarnięte kąty przypominają smutną rzeczywistością że oto przyszedł kolejny dzień zagłady :) Niki w związku z chorobą nie uczęszcza na terapię,nie chodzi do przedszkola a jego chęć robienia wszystkiego kumuluje się do niezwykłych rozmiarów.Owszem próbuję go zabawić,malujemy,rysujemy,pracujemy.Malowanie jest jedną z rzeczy która sprawia małemu ostatnio przyjemność,więc często to robimy.Dziś też .Podłoga i ściany przy okazji co prawda nagle zmieniły kolor tu i ówdzie ale co tam,umyje się .Potem klocki ,pomiędzy śniadaniem i myciem zębów,zabawa autami w trakcie szykowania obiadu...
    No tak zapomniałam o kawie,znowu zimna ;) .
Nie teraz nie robię nowej ,nie mam czasu,znowu wystygnie.Ale mój organizm się domaga,ciemna strona duszy podpowiada ,,zrób sobie kawy,wypij spokojnie ,przecież masz czas,zrób sobie ta przyjemność'' Jeju myślę co mi tam zrobię i wypiję ,ciepłą,taką jak lubię .Wstawiam wodę ...Nikoś zaprasza mnie do puszczania kółka ,taka zabawka gdzie nakłada się koło na rączkę i ciągnąc za sznurek wprawia się to kółko w ruch tak duży że koło leci jak frisbee.Fajna zabawa,pomijając ściąganie lub wyciąganie kółka zza mebli,lub z góry mebli ;)
   Oczywiście woda dawno się zagotowała,zdążyła przestygnąć....
A ja muszę skończyć obiad,bawiąc się w międzyczasie z małym domagającym się uwagi.Wraca reszta domowników,od progu wołając ,,jeść'' co na obiad? ,głodny jestem,coś bym zjadł....Dostają jeść.Teraz ....no co jak myślicie ? Tak, kawa ,zrobiłam ,ale już widzę że w zlewie zalegają talerze i kubki,więc z automatu zaczynam zmywać,a kawa znowu wystygła !!!!
   I kiedy już myślę sobie, zajmą się chwilę małym,to napiję się w końcu tej kawy ,Oni komunikują mi że wychodzą ,córka umówiona bo projekt w szkole,syn na trening,mój T. w którym pokładałam jeszcze nadzieję też wychodzi bo praca.Kurcze a ja?
A ja bawiąc się z marudzącym Skarbem zapomniałam że od rana próbuję napić się kawy ;)

wtorek, 10 listopada 2015

Męska rzecz :)






         Między Nikim a Tatą jest nić,niewidoczna ale mocna jak nić Jedwabnika.To porozumienie sprawia że idąc na co tygodniowy spacer z Tatą pooglądać jadące pociągi ,Niko wraca i opowiada swoją,,chińszczyzną'' i obrazkami  pół dnia o tym że widział pociągi z Tatą .Ze mną widzi je kilka razy w tygodniu ;) ale z Tatą to jest dopiero ekscytujące :) !!!! .Tata to osobnik przydający się do łobuzowania,wariacji,brojenia,przepychania ,jeżdżenia na barana i innych bliżej nieokreślonych ,,męskich'' spraw.Spraw które mnie osobiście doprowadzają do palpitacji serca ;) ale jakże wielką radość przynoszących .Przymierze które powoduje że....mam jeszcze więcej sprzątania i układania ;) ale nie mam siły się gniewać widząc Ich uśmiechnięte twarze i zaróżowione z wysiłku policzki.
   Po tych harcach często usypiają ,razem,obok siebie :)
To ,,męskie sprawy'' powodują że przed nocną zmianą Taty ,trzeba posiedzieć mu na plecach....żeby nie zapomniał że jak wróci trzeba będzie dokończyć Zabawę :)

środa, 4 listopada 2015

Mama na trzy etaty,czyli perypetie kury domowej :): Jak to jest być Tobą...?

Mama na trzy etaty,czyli perypetie kury domowej :): Jak to jest być Tobą...?:     Był piękny jesienny dzień,słońce wyraziście oświetlało złote i czerwone liście,puste ławki zapraszały by przysiąść w zadumie i posłuchać...

Jak to jest być Tobą...?

    Był piękny jesienny dzień,słońce wyraziście oświetlało złote i czerwone liście,puste ławki zapraszały by przysiąść w zadumie i posłuchać spadających liści.Ścieżką idzie wysoka blondynka,widać że zmęczona,wolnym krokiem zmierzająca nie wiadomo dokąd.Jednak lekki delikatny wiatr zauważył jej oczy,szare tęczówki z brązowymi plamkami odbijały światło słońca.Były smutne i wesołe jednocześnie.
Przysiadła na ławce delektując się słońcem i ciszą,przymknęła oczy .Wiatr cichutko przysiadł obok,ciekawy i szepnął pytanie: Jak to jest być Tobą..?
   Blondynka uśmiechnęła się tak jak tylko Ona potrafi i bezgłośnie w myślach odpowiada,bo wiatr słyszy te myśli dokładnie.
Jak to jest być mną?Hmmm....ciekawie,smutno i wesoło jednocześnie.Kiedy jestem sama ,jestem ciszą,spokojnym oceanem,który otula wodorosty i korale.Kiedy z rodziną jestem wulkanem z gorącą lawą która jest ciągle w ruchu ,jest gorąca ale nie niszczycielska.Pokonująca przeszkody lecz natrafiająca również na góry ,góry przez które nie można przepłynąć ,te trzeba ominąć.Czasem dłużej trwa ta droga ale w końcu do niej docieram.Kiedy jestem z rodziną moje serce szybciej bije,mam siły na to co w innym wypadku było by nie osiągalne .
  Mam zwariowane życie Wietrze ,wesołe i smutne, na pewno nie nudne.Poznaję mnóstwo nowych ludzi.Z różnymi charakterami lecz przeważnie Dobrych,takich z którymi łączą mnie wspólne tematy,wspólne troski,zainteresowania i miłości.Takich którzy wraz ze mną kochają ludzi, życie rodzinne,dzieci i zwierzęta.Mądrych ,pomocnych ,pełnych empatii o wielkich sercach.
   Wietrze.... ,blondynka spojrzała spod półprzymkniętych oczu ,.....mam dobre życie :) !!!!

piątek, 23 października 2015

Małżeństwo.... :)

      Jest takie stare powiedzenie,nie wiem kto je wymyślił ale zapadło mi w pamięć,,Jeśli miłość jest prawdziwa małżeństwo tego nie popsuje''. Zawsze wywołuje mój uśmiech ,bo czym jest małżeństwo?
Jedni twierdzą że pasmem ciągłych kompromisów,inni że że ciągłą walką obu płci....Są tez osoby twierdzące że miłość jest światłem a małżeństwo rachunkiem za to światło ;),każdy ma swoją hipotezę ,każdy swoje i tylko swoje przemyślenia.
   Ja jestem mężatką od szesnastu lat,dziś mija 16-ta rocznica :) niektórzy twierdzą że to dużo inni że mało...cóż zależy od punktu widzenia :)
  Jakie jest moje małżeństwo i co o nim sądzę?
Początki były szalone ;) pełne wrażeń ,burz,huraganów i wielkiej miłości.Każde na zabój do upadłego ;)
Pojawiały się kolejno dzieci,a my się Docieraliśmy,tak że iskry szły.Tak samo jak się kochaliśmy bardzo,czasem bardzo się nienawidziliśmy ;)
   Jak każda kobieta wychodząca za mąż nawet widząc przez różowe okulary wady przyszłego męża myślałam ,,zmienię go'' ;) I nie mówcie kobiety że tak nie jest...Potem przyszedł czas od myśli do czynów.
  Więc latami walczyłam z porozrzucanymi skarpetkami,pozostawionymi brudnymi talerzami(za ciężko było wynieść do zlewu ) i innymi rzeczami które wydawały się wtedy pierwszej wagi,które rozpalały nerwy do czerwoności i które powodowały że zwykła rzecz rosła do niebotycznych problemów i....kończyły się wyrzutami,w końcu kłótnią. :)
   Tak docieraliśmy z dziesięć,dwanaście lat ;) W między czasie huraganów było wiele,przeszły ze dwa tsunami,te były największe ,najgrożniejsze,niszczące z zamiarem pozostawienia ofiar wojennych,z ranami ,poszarpanym ego ,rozdartym wnętrzem....
   Potem znajdując chęci ,determinację i rozum ,doszliśmy do konsensusu ,zaczęliśmy Oboje składać pobitą filiżankę uczuć ,pozszywaliśmy uczuciem rany,zakleiliśmy plastrem zrozumienia zadrapania,ułożyliśmy na nowo swój zamek z piasku,tym razem murowany,na mocnych podstawach,solidnych fundamentach Rodziny.
   Zaczęliśmy szanować swoje zainteresowania,hobby,samopoczucie.Zaakceptowaliśmy swoje wady ,zaczęliśmy rozmawiać więcej , interesować się innymi rzeczami niż to co przed nosem,niż to czego ja potrzebuję ,czego chcę .Zaczęliśmy się rozumieć,szanować swoje zdanie,wspierać się wzajemnie.....
   Zaczęliśmy się Przyjażnić...tak, bo bez  przyjażni nie ma udanego związku,jestem tego pewna.Wtedy gdy uczucia przycichną,są mniej szalone,kiedy do życia Dwojga osób wkracza walka o przetrwanie,egzystencję,byt rodziny,praca...Codzienność ,przyjażń pomaga przetrwać...
  Przyjażń sprawia że wszystko staje się łatwiejsze,to co było najważniejsze czyli mieć,posiadać rzeczy materialne,jak najwięcej, staje się mniej ważne.Zaczynasz się cieszyć z tego co Masz.
Bo nie ważne ile masz,ważne jest to że masz to z Kim dzielić,cieszyć się z drobiazgów,doceniać każdy dzień,każdą chwilę,każdy oddech...
   Ważne jest to że masz Tę swoją drugą połówkę i że z nią możesz wszystko rozwiązać,przezwyciężyć.
Że jest Ktoś, kto wysłucha ,porozmawia,doradzi,pośmieje się i powygłupia jednocześnie...
  Tak więc Kochajcie się moi mili ale nie zapominajcie o Przyjażni :)

wtorek, 6 października 2015

Szpital

 W Piątek rozpoczęliśmy z Nikosiem  leżakowanie w szpitalu .Nadszedł czas by po kilku nieudanych próbach w końcu zrobić rezonans głowy.Już tego samego dnia zrobiono wyniki,zakwalifikował się do badania ,trzeba było tylko w zdrowiu przetrwać do poniedziałku.Co nie jest taką łatwą sprawą ,pogoda piękna,mały ,,struś pędziwiatr " ciągnął na dwór,siostry nie miały nic przeciwko,więc z innymi mamami notorycznie odwiedzałyśmy plac zabaw który jest w obrębie szpitala.Dzieciaki miały raj :) słoneczko,cieplutko i żadnego nakazu siedzenia od rana do wieczora na oddziale.Tak więc sam pobyt nie był uciążliwy :) Siostry oddziałowe przemiłe,nie gderające,uśmiechnięte i pomocne.Zaskakiwały swoją cierpliwością w obliczu nieokiełznanej energii dzieciaków :) Jeżdżenie autami po holu skutkowały tylko ostrzeżeniami typu :Uwaga na autka na podłodze ...rzucanie papierowymi samolotami które zrobił Nikosiowi chłopiec o imieniu Szymon ,skwitowały :Uważajcie tylko na oczy..rzucanie wacianej piłki zupełnie nie robiło na siostrach wrażenia .Nie mogłam wyjść z podziwu nad ich stoicką cierpliwością  :) Ale czyż nie tak powinna wyglądać praca z dziećmi ?! Rodziców równie dobrze się tam traktuje :) Mają swój pokój socjalny z lodówką ,mikrofalówką ,lodówką itp.Kuchnia duża ,w możliwościach pomieszczenia rodziców bez zbędnego tłoku.Każde miało gdzie spać i odpocząć kiedy szkraby poszły spać.Świetlica,telewizja,mnóstwo zabawek Wszystko żeby jak najmniej stresować dzieci i ich opiekunów.
  Nikoś nawiązał przyjażnie :) Szczególnie wspomniany Szymon otoczył opieką młodszego kolegę,dogadywali się świetnie.Jak się póżniej okazało Szymon ma Asperger'a  .Śmiałyśmy się z z mamą Szymka że swój swojego wyczuł :) Chłopcy mieli świetny kontakt mimo że Szymek ma osiem lat.Tak więc do poniedziałku mały się nie nudził :)
     W poniedziałek po schabowym w płynie (kroplówka) przyszedł ten moment,jedziemy na badanie.Mały w łóżeczku wieziony przez pielęgniarkę i mamę nie posiadał się z radości.Nie miał pojęcia że łóżeczko może jechać ! A droga była dość długa :) Tam na miejscu poproszono nas do środka ,zobaczyłam ustrojstwo ,wielkie białe,wyniosłe,po plecach przeszedł mi dreszcz ,teraz czas na prawdę.Przygotowana do wyjścia z gabinetu słyszę nagle od Pani doktor anestezjolog :Proszę niech Pani stanie obok synka :) przytrzyma,pogłaszcze ,może Pani jeszcze z nami pobyć ...mówi z uśmiechem.Ja oszołomiona ,staję obok głaszcząc Go po pleckach patrzę jak przypinają mu mnóstwo diod i innych ustrojstw.Narkozę Nikoś przyjął dziwnie,zacisnął zęby,oczy  i mocno potrząsał głową i ciałem,usłyszałam że to nieprzyjemne i czasem tak się reaguje,widok okropny...sekunda i Nikoś wiotki ,położyłam Go i wtedy kazano mi wyjść.Nie wiem sama czy cieszę się z tego że mogłam tam być do tego momentu.Widok bezwładnego ciałka synka przyprawił mnie o gęsią skórkę i dreszcze.Na korytarzu czekałam ponad pół godziny,co jakiś czas miła siostra wychodziła i informowała że wszystko w porządku...Przyszedł czas na wybudzenie z narkozy ,tutaj również nie obyło się bez emocji ponieważ Nikoś lubi ich dostarczać,trochę przydługo się wybudzał ,dostawałam już histerii prawie kiedy usłyszałam jak Nikoś mówi :Mama ? Dom...Pan doktor przywióżł małego na korytarz i powiedział że mały trochę uparty i dobrze mu się spało :) Heh mi nie było do śmiechu,ale ulga wielka :) Po czym zostawiono nas na obserwację ,a Mały zasnął w najlepsze ,spał półtora godziny .W między czasie wróciliśmy na oddział.Kiedy się wyspał nie było mowy żeby Go przytrzymać w łóżku :) Od razu bieganie ,domaganie się picia ,nawet zjadł bułkę :) Przemiła Pani doktor widząc w jakiej Niko jest formie poobserwowała chwilę i mówi :Chcecie jechać do domu ? Wyślę Wam wyniki pocztą :) Ja :Oczywiście już się pakujemy !
   Wpadamy na PKP i słyszymy że nasz pociąg odjeżdża za trzy minuty ,biegiem z Małym i walizą na peron...Zdążyliśmy :) Wracamy ....Po wszystkim .
  Dziś dzwoniła Pani doktor i dostaliśmy informację że u Nikosia pod ,,kopułką'' wszystko gra ,żadnych śladów niedotlenienia czy uszkodzeń :) Jedynie poszerzone zatoki ale to już sprawka często zatkanego nosa,kwestie alergii,więc inny temat.
 Tak zakończyła się nasza przygoda z niewiedzą,, co w głowie piszczy '' wyszło na to że nic :) :)
  

sobota, 26 września 2015

Zemsta..... :)

Tak,ostatnio mamy trudniejsze dni...Nikoś wznowił swoje niezbyt dobre zachowania, typowe dla Niego które już minęły jakiś czas temu.Niestety powróciły wrzaski,rzucanie się na ziemię,niechęć do robienia pewnych rzeczy samemu np.jedzenie czy ubieranie się,czasem walnięcie głową w ścianę...sporo tego.Nie poddajemy się nie dajemy tyranizować,walczymy :) Ze łzami czasem ale walczymy...
  Po jednym z Takich gorszych dni mój samiec Alfa wraca z pracy ,rozgląda się po domu a raczej po ...no właśnie ,pobojowisko,tsunami i huragan przeszły przez nasze kąty,niespokojny ocean imieniem Niko :)
i mówi ,,żartem" co Ty robisz cały dzień,jak tu wygląda ?! O najsłodszy.....małż mój ulubiony nie podejrzewał nawet jaką Bestię uwolnił w moim skołatanym sercu :) Innego dnia pewnie by mnie nie ruszyło i rozśmieszył by mnie Jego ciężki żart,ale tego dnia moja czarka cierpliwości się z ,,deczko'' przepełniła :)
Oczywiście jak na mnie przystało rzuciłam Mu kwaśny uśmiech,mówiąc,,co zrobisz,synuś ma gorszy dzień''
W duszy rzucałam w Niego gromami godnymi samego Zeusa...
   I tak w mej duszy kobiecej,przewrotnej i złośliwej ,,czasami'' zaczął dojrzewać ,,plan'' Plan zemsty na tak druzgoczącą potwarz.
   Po szesnastu latach postanowiłam się Wyemancypować .... ;) pozbyć poczucia winy za to że nieposprzątane,zlew pełen a śmieci z kubła same wychodzą...Ja Wam pokażę ,myślę sobie...Jak postanowiłam tak zrobiłam..Nikoś akurat przeziębiony był więc całymi dniami dokazywał w domu.
W akcie zemsty Dałam maluchowi wolną rękę,dbając jedynie o jego bezpieczeństwo.Dla małego raj,żadnych zakazów,żadnego nie wolno,nic...I tak około godziny 15-tej dom nasz ukochany takiego Syfu nie widział ;) Pomijając wysypane z kosza ,wszędzie walające się zabawki,okruchy i skórki z bułek po piasek do kuwet dla kociaków naszych.Nikoś wyczaił że będzie świetną zabawą przewożenie tegoż piachu w koparce i tu się sypnęło,tam się sypnęło ....Ja tkwiąc w swojej zemście,obiad ugotowałam ale zlew okazał się zbyt mały na stos naczyń po śniadaniu więc poustawiałam na części do suszenia,pięknie poustawiałam :) Nie pościeliłam łóżek,oprócz małżeńskiego,nie wyniosłam śmieci,nie uporządkowałam w łazience...A co ! Jak się mścić to na całego....
   Wtedy wrócili ....nastolatki i małż ,z nieukrywaną przyjemnością patrzyłam jak zaskoczeni omijają zabawki,okruchy i piasek.Pan domu spojrzał podejrzliwie i spytał,,zły dzień'' a ja na to ,,nie .....po prostu nic nie robiłam,dzisiaj naprawdę nic nie robiłam.... :)  Od dzisiaj część domowych rzeczy będziecie robić Wy...''
  Och ich miny były niezastąpione, no bo jak to  ,oni mają coś robić ...przecież maja tyle obowiązków ,nauka,praca,zresztą oni  nie potrafią  tak jak mama ,,zaczyna się słodzenie'' nie umieją ...
     Siedzę nieugięta,patrzę jak nakładają sobie obiad,myją kubki na herbatę bo czystych brakło...nie ruszam się ,co to to nie.I tak zastaje nas wieczór ...
      Nie wytrzymałam,musiałam posprzątać ;) kiedy zobaczyłam jak się za to biorą....krew mnie zalała i skapitulowałam....
   Sprzątanie zajęło mi trzy godziny,trzy godziny przemyśleń w duszy ,,na co Ci to było? Nie nauczysz Ich w jeden dzień,nie ma cudów,teraz tyraj ,sama sobie zrobiłaś na złość,przecież wiedziałaś że tak się skończy..."
   Tak rozpuściłam Ich ,Wszystkich ,nawet koty...dlaczego ? Bo inaczej nie umiem bo wbrew pozorom lubię robić te wszystkie rzeczy,bo mam to we krwi.
     I tak skończył się plan mojej zemsty....

sobota, 19 września 2015

Zwierzątko.....


Siedzę i beczę ,po kryjomu ,nikt nie widzi...nie może widzieć ...nie mnie płaczącą ,tak nie wolno,nie przystoi, nie Ja !Ale dlaczego ? Przecież jestem Tylko człowiekiem....nie, nie mogę być słaba,nie dla mnie ten luksus...
Każdy kto mnie zna mówi Ty zawsze uśmiechnięta :) Miła,ciepła,uczynna...Tak brak mi asertywności heh
jakoś się nie ,,naumiałam '' ale z tym mi akurat dobrze :) Czuję Ludzką sympatię a to ważne...
 Niko siedzi i ogląda bajki co jakiś czas komentując swoją ,,hińszczyzną'' mówi :Mama pa !!! No patrzę :)
Widzę cudownego dzieciaka ,śmiejącego się całym sobą :)....
Chwilę wcześniej mały usłyszał przez otwarte okno bawiące się dzieci ,więc z impetem wdrapał się na parapet i wyrzucił z siebie tysiąc najprzeróżniejszych dżwięków z prędkością karabinu maszynowego.
Dzieci oczywiście zwróciły uwagę na krzyczącego chłopca w oknie,zbliżyły się pod okno żeby lepiej widzieć.
I taką oto zastaję sytuację ...mały siedzi na parapecie ,wczepiony paluszkami w siatkę która jest zamontowana na oknie,(żeby kociaki nasze nie uciekały bo mieszkamy na parterze) wykrzykuje najróżniejsze ,,jego'' słowa a dzieci stoją i patrzą w milczeniu...Patrzą na chłopca za kratkami ,dziwnie się zachowującego,krzyczącego,plującego i śmiejącego się jednocześnie.Patrzą i nie rozumieją,czasem się śmieją,tak po dziecięcemu z ciekawością ...
 Ale ja widzę ten obraz inaczej...widzę Zoo,zwierzę w klatce i gapiów którzy przyszli pooglądać....uwięzioną duszę która patrzy na tych co przyszli ja obejrzeć i woła,woła pomocy!Wypuście mnie !Nie chcę tu być!
Chcę na wolność!Do moich ziomków,przyjaciół ,rodziny....Tam gdzie Moje Miejsce !Wypuście mnie z tej skorupy,chcę żyć !Wolny,bez ograniczeń,bez krat .....
Tak Autyzm to klatka,klatka która jest zamknięta na klucz i nie wiadomo kto ten klucz posiada...
Ja mówię Autyzm to nasz przyjaciel ale nikt mnie przecież o to nie pytał czy chcę takiego przyjaciela dla mojego syna i dla nas...Przyjaciel ponieważ tak jest lepiej,łatwiej,wygodniej ale jakże znienawidzony ,jakże niepożądany,jakże uciążliwy.Nie takiego przyjaciela sobie wymarzyłam...
I tak dzieciaczki patrząc na Nikiego poszeptały między sobą i jedno z nich ze zmieszaniem w oczach zapytało :Prose Pani czy chłopczyk jest chory ? Serce mi stanęło i odpowiadam :Tak,chory..
Dziewczynka odwraca się i mówi do reszty : mówiłam ?! Krzycząc :do widzenia ! pobiegły się bawić...
Mój ,,zwierzak'' patrząc na oddalające się istotki,popatrzył na mnie ,rozłożył rączki w geście zrezygnowania i powiedział :Mama nie ma dzici ....

czwartek, 3 września 2015

Mama na trzy etaty,czyli perypetie kury domowej :): Złe Wilki....

Mama na trzy etaty,czyli perypetie kury domowej :): Złe Wilki....:      Jest wieczór, w zasadzie noc ,głęboka,cicha,czarna...a nie przepraszam Łysy świeci :) całym swoim dostojeństwem. Domownicy śpią,a j...

Złe Wilki....



     Jest wieczór, w zasadzie noc ,głęboka,cicha,czarna...a nie przepraszam Łysy świeci :) całym swoim dostojeństwem. Domownicy śpią,a ja ? Ja dziś nie mogę spać,głowę zaprzątają mi Myśli ,myśli niezbyt kolorowe...tak miewam też i  takie.
   Pamiętam kiedy byłam dzieckiem, często miałam sen,,biegnę po znanych mi miejscach (przeważnie był to dom i wioska moich Dziadków) uciekam...brak mi tchu,ukrywam się za jakąś stertą drewna i widzę wchodzącego do pomieszczenia ,warczącego wilka...szuka mnie,wstrzymuję oddech...i....właśnie ,wtedy się budziłam,heh, nigdy nie dowiedziałam się co było na końcu.Miewaliście takie powtarzające się sny? Nie? Cóż chyba jestem dziwna :) Tak na pewno jestem,przecież kobieta która jest matką niepełnosprawnego syna powinna być w nieustającej depresji.Przecież matka Trójki dzieci nie powinna zbyt często się uśmiechać.
  Kiedy większość narzeka ,ja się uśmiecham,kiedy serce mi pęka...ja się uśmiecham,kiedy chce się krzyczeć,ja się uśmiecham.Dlaczego ? Przecież nie powinnam....a może w ten sposób właśnie pokonuję Wilki które czają się w ciemności.
A może  dlatego właśnie nie śnię snu do końca..by nie wiedzieć co,ani kiedy się wydarzy.By w swej słodkiej niewiedzy nie brakowało mi uśmiechu,często przez łzy ale uśmiechu.
    Tak..To moja Tarcza.Uśmiech.Zawsze ten sam.Zmienia się tylko jego wyrazistość,w szarych kiedyś błyszczących oczach  jest coraz więcej brązowych plam.Są one odbiciem Wszystkich złych rzeczy,przeżyć,kłopotów,zawodów,tragedii i zdrad które widziały.
   Największą pociechą są Dzieci ,one trzymają w ryzach,One każą wstawać codziennie z uśmiechem na twarzy,One każą walczyć o każdy dzień,One są moim Światłem do którego zawsze trafię, niczym ćma w mroku .One są podstawą mojej egzystencji.
  Złe dni jestem w stanie przetrwać,burze jestem w stanie przetrwać,nawet huragany.
     Dlaczego życie musi nas doświadczać nie rzadko w okrutny sposób? Pewnie dlatego żebyśmy mogli być Silniejsi,by móc potem z radością stwierdzić
 Udało mi się !
 By móc spojrzeć w lustro,uśmiechnąć się do siebie i w myślach powiedzieć .....
                                       Przegoniłam Wilki  :).......

wtorek, 1 września 2015

Usypianki....

Usypianki :) kołysanki :) czyli jak bezboleśnie położyć ,,zbója'' spać :)....
Ech no był z tym problem i to duży,ponieważ ,,duma naszych lędż wi'' ma odwieczny kłopot z położeniem się spać...Nikoś jest maluchem mega-aktywnym w dzień i wydawało by się że wieczorem pada....Otóż nic bardziej mylnego,jest tysiąc powodów aby do łóżka nie pójść zbyt szybko...Ostatnio np. powodem było ,,siusiu'' ja w tym czasie rozmawiał am przez telefon....Ni koś w mgnieniu oka zdjął majtki i zanim sie zorientowałam spuścił wodę ....wrzucając tam majtki .....nie zdążyłam ,pływają teraz zapewne w Odrze ...jakby Kto ś ze znajomych łowiących ryby, znalazł pomarańczowe majtaski ...to nasze :) I mimo że wstaje wcześnie,zalicza przedszkole,zajęcia terapeutyczne itd. nie chodził spać wcześniej niż 22-23 Ja asekurując się którąś tam kawą z rzędu co by w miarę szybko przebierać nogami za moim pędziwiatrem jakoś dawałam radę..... :) I w zeszłym tyg. z pomocą przyszła......Sekwencja :) przygotowana przez ,,Naszego honorowego członka rodziny'' terapeutkę P.Paulinę :) z naszego stowarzyszenia. Ć wiczenia owe mają za zadanie dostarczyć Nikosiowi odpowiednich bodżców dotykowych,wzrokowych itd.Nie wiedziałam jak to si e skończy....czy sekwencja wyciszy Nikosia czy....wręcz odwrotnie ... Ze wzgl.na to że są tam ćwiczenia z latarkami ,ćwiczymy wieczorem...Więc pierwszego dnia na wszelki wypadek zaaplikowałam sobie kolejną kawę. .... Ale działa !!!!! I to jak, w pierwszych dniach nie mogliśmy się nadziwić że tak szybko ,bez kombinowania usypia.Nadal nie wierzymy :) Ja w końcu mam więcej wieczoru wolnego...mówię Wam laba na całego a i wcześniej moge pójść spać :) .Jednym słowem raj...:) Tak więc mamy spokojne wieczory :) a wszystko dzięki P.Paulinie.... :) Terapeutce nie tylko Ni kosia ale jak się okazuje...Całej Naszej Rodziny :) M ojej na pewno :) <3 Dziękujemy !!!!!!

Matka cierpiąca...czyli Hop....

Matka Polka cierpiąca czyli o tym jak nieomal stałam się niemową.Otóż Nikoś w czwartek po południu jak zwykle zażyczył sobie kąpieli,tak więc taplał się radośnie a ja cierpliwie,zrelaksowana czekałam aż się pomarszczy.Kiedy to nastąpiło wzięłam ręcznik opatuliłam mojego Skarba i chciałam mu pomóc wyjść,jako że czasem chodzę zgięta w pół bojąc się o pobolewające lędżwie postanowiłam że tym razem wyjdzie sam,o ironio jak mogłam sądzić że to przejdzie,mały wziął błyskawiczny przysiad iii Hop. Gwiazdy piękne,kolorowe i wiem grzeszę ale ooo jezu!!!!ból niemiłosierny .Mały w szoku stoi, patrzy,nigdy nie widział żeby mamie woda płynęła z oczu,krzyczeć nie mogę,nie wiem co wypełnia mi buzię ,zęby,język? boli wszystko.Zresztą pomoc nie przyjdzie ,patowa sytuacja...Remik słuchawki na uszach,Juli nie ma a Tomasz jak na Króla stada przystało drzemie po obiedzie,przemarsz wojsk radzieckich nie pomoże.Skapitulowałam,trzeba opróżnić gębę wypełnioną pod żrenice, trudno,plując patrzę przez mgłę co wypluwam zęby? język? Nie, udało się, jeszcze uprzykrzę domownikom życie swoim gadulstwem ;) .Tabletki przeciw bólowe i jakoś daję radę ,przez kilka dni ku uciesze domowników i kilku najbliższych sepleniłam przez spuchnięty, radośnie ukąszony przez szczęki z obu stron język .Opuchlizna schodzi,szczena dalej boli ale goi się powoli.Oj nigdy więcej rozlużnienia kiedy moje Dziecko robi Hop !!!

Wizyta u stomatologa :)

Dziś odnieśliśmy Pełen sukces :) Wizyta u stomatologa .......Do tej pory zajrzenie Nikosiowi w paszczękę graniczyło z cudem,a dziś ????? Mały wstał w świetnym humorze,tłumaczę urwisowi : Idziemy do Pani doktor,obejrzy Twoje ząbki ,dobrze? Nikoś kiwając głową odpowiada :Ta.Ok jak Ta to idziemy,uzbrojona w chusteczki,plecak cierpliwości i wiele złych myśli..widmo wyjazdu poza Głogów co by zrobić mu zęby pod narkozą ,której boję się jakoś tak z zasady,wkraczamy dziarsko do poczekalni.Czekając z przeświadczeniem że jak szybko weszliśmy,tak szybko wyjdziemy zostaliśmy poproszeni do gabinetu.AAA tam zamiast Pani....Pan,jeju myślę no to teraz się zacznie.Pan doktor uprzejmie przywitał się z Małym po męsku podając grabule,zaprosił Go na fotel.Niko usiadł od razu,poznając po kolei wszystkie narzędzia (doktor pokazywał, tłumaczył jak to działa,tu świeci,tam syczy) biedny myślę sobie tyle się nagada na darmo,ale stoję.patrzę.W końcu nastał Ten moment....oglądamy paszczękę,obejrzeć dał,ssak dał sobie zamontować(moja szczęka niekontrolowanie obniża się ku dołowi!!!!) Asekurując Pana doktora stoję z boku ,powtarzając trzymaj buzię otwarta,patrzę z niedowierzaniem jak się robi,no robi się !!!!! Cztery małe przerwy nagradzane niebieskim światełkiem :) które Mały uwielbia.Udało się !!!!! Ząb zaplombowany,zostały 3.Następny jutro,przemiła Pani z wraz z Panem Dr.znależli termin,mówiąc że trzeba iść za ciosem...I tak oto znalazłam na Nikosia ,,sposób ''wiem już że Pan a Pani robi wielką różnicę,a Nikoś pozostanie stałym pacjentem Pana doktora :) który notabene był zachwycony postawą Małego i tym że był Jego pierwszym pacjentem który siedział na fotelu dentystycznym w skarpetkach :) Niko miał potrzebę zdjęcia butów :)

Luzzz

Dziś wracając do domu po odstawieniu Nikosia jak co dzień do przedszkola spotkałam znajomą (bardzo miłą dziewczynę ) Po przywitaniu pytanie ;gdzie lecisz? Ja ;do domu...Ona fajnie masz teraz luzik :) Ja bez zastanowienia; tak mam :) Po kilku minutach rozmowy biegnąc do domu i zastanawiając się co zrobić najpierw ? Wstawić pranie? Nastawić obiad? Posprzątać? czy ??? nie najpierw pościele łóżka ! Myślę sobie kurcze jaki luzik?! Dziś Piątek fakt dziś spokojnie bez bieganiny,ale jak wygląda mój tydzień? W pon.mały do przedszkola na 9-tą potem biegiem do domu ugotować i ogarnąć bałagan,na to dwie godziny bo o 11-tej trzeba odebrać Nikosia i biec na autobus (wysiadamy koło parku Słowiańskiego) dalej na piechotę do Kolegiaty (hipoterapia,Si,ćwiczenia,pedagog) 2,5 godz.razem 14:30 kończymy,powrót do domu i codzienne sprawy do zrobienia,wtorek nawet nie idziemy do przedszkola bo tylko na godzinę,szkoda małego, Kolegiata hipoterapia i terapia z Panią P.z Dalej razem :) ,kończymy o 13-tej ,środa więcej luzu zajęcia tylko w przedszkolu,czwartek wcześniej z przedszkola bo zajęcia z Panią P. z Dalej razem :) koniec o 14-tej i Piątek luzzz rzeczywiście Nikoś zostaje dłużej żeby integrować się bardziej z dziećmi :) Zabawne że w trakcie człowiek o tym nie myśli,ale jak usiąść i pomyśleć ile luzu mam w związku z tym że Nikoś chodzi do przedszkola tooo wygląda to właśnie tak ;) Oczywiście wszystko na nogach bo my nie zmotoryzowani (oj było by dużo łatwiej) ale z drugiej strony nabieram kondycji ,kurcze coraz rzadziej mam zadyszki :) to moje plusy tego wszystkiego,Nikoś natomiast ma zdecydowanie ciekawsze dni,zabawy w przedszkolu,integracja z dziećmi większa niż dotychczas i zajęcia które pomagają mu w codziennym funkcjonowaniu :) I dlatego warto biegać i biegać,robić wszystko w pośpiechu,dla każdego dobrego dnia,dla każdej nowej zdobytej umiejętności,dla każdego nawet najmniejszego Postępu :) Warto mieć taki Luzzzz

Ech nie ma co ....ostatnio Nikoś postanowił dać znać o sobie inaczej niż zwykle,awantury,rzucanie przedmiotami,rozrzucanie wszystkiego wokół,tudzież szczypanie,bicie ,gryzienie i krzyki.Dziś osiągnął apogeum swojej demonstracji,popis godny Autysty żeby nie było że jest za dobrze.Cierpliwości i dobrego nastawienia u mnie niespożyte pokłady,ale dziś usiadłam ze łzami w oczach,przecież już tak nie było !!!!! Wielu rzeczy już nie było,chyba za bardzo się cieszyłam że robi postępy,musiałam dostać kopa.Za często słyszałam ostatnio.. On ma Autyzm ? oj wcale nie widać....heh jasne sama to dziecku wmówiłam,a specjaliści trzymali ze mną sztamę  ;) Bo przecież taki kontaktowy,ma dobra pamięć ,szybko się uczy itd,ludzie zawsze chyba będą myśleć że Autyzm to bujające się dziecko,krzyczące z byle powodu,agresywne i niesprawne umysłowo...brak słów.A przecież nie jest tak kolorowo,bieganinia z terapii na terapię ,praca w domu,duużo pracy w domu,z terapeutami (dzięki Ci Boże za Takich terapeutów) bo bez nich to....nic ,pustka i zatracenie w swoich rozterkach,walcząc o byt dziecka.A ja mam marzenie a jakże, moje dziecko idzie do szkoły,potem następnej i może nawet na studia,tak właśnie tak marzę!!!!!!.Wolno mi i robię wszystko żeby tak się stało,kiedyś....Teraz odpoczywam Nikoś śpi,nie wiem co przyniesie nowy dzień ,oby był lepszy ....

środa, 26 sierpnia 2015

Przywódca Stada :) czyli jak mężczyzna obieca że coś zrobi.....

Wiele Mam pisze zazwyczaj o dzieciach.I ja będę a jakże,jeszcze nie raz....Ale dziś chciała bym poruszyć temat który dla wielu Pań jest tematem tabu.Mąż,Pan domu,Przywódca stada,Samiec alfa,Głowa rodziny.....Tak na forach publicznych czy wśród znajomych Każdy mąż jest super,super kochający,super romantyczny ,super w tym i w tamtym....Taaaa Mój oczywiście też ,żeby nie było Jest Super :) Jednak przez 16-lat naszego pożycia zdążyliśmy poznać swoje wady i zalety ;) Tworzymy stereotypowe Stado On Król lew,starający się zapewnić środki do egzystencji stada,po obiedzie drzemiący bez umiaru z pilotem w ręku ..Ja matka lwica polująca na wyprzedaże w supermarketach,przygotowująca strawę,kawę i inne.....no i małe lwiątka,starsza dwójka już porykuje próbując swoich sił w stadzie i najmłodszy ,jeszcze do spacyfikowania ,choć też nie zawsze :P Jako małżeństwo Znależliśmy zastępstwa na brak czasu i romantyczności....zastępujemy je urokliwymi sformułowaniami typu  :
Ja: zapomniałam dziś zrobić surówkę do obiadu,jakoś tak ..nie wiem czemu...zjecie bez :)
On: oooo Alzheimer Cię juz toczy...starzejesz się ;) 
On : muszę obciąć włosy,zarosłem...
Ja : może nie ścinaj,mniej będzie widać zakola,łysiejesz kochany ;)
Możemy tak bez końca :) Tworzymy dziwną parę ja spokojna(raczej) on raptus (raczej ) przeciwieństwa się przyciągają ponoć :)  I tak oto minęło te 16-lat....Jednak pewne rzeczy trzeba było wypracować....rozmawiałam z wieloma koleżankami,znajomymi itd.często temat remontu,zrobienia czegoś w domu,lub naprawy przeplatany jest prośbami,kłótniami obrazami i innymi których nie przytoczę.Ja natomiast nauczyłam się że nie należy nic przyśpieszać ....;) Owszem wojowałam na początku a jakże,jednak lew mój niestety niereformowalny jest ;) Tak więc trzeba sposobem :
1. wyczuć czas (odpowiedni dla Niego,w żadnym razie nie próbować kiedy nie ma humoru lub jest zmęczony a raczej twierdzi że jest ) ;) ,
2.wspomnieć tak przypadkiem za ok.dwa tygodnie (patrz  pkt.1)
3.za miesiąc przypomnieć że może jednak by zajrzał ,przecież on wszystko potrafi,więc i to zrobi :) 
4.za około dwa tygodnie wspomnieć znowu,podać kapcie,zrobić kawę,włączyć ulubiony program ;)
Kiedy zdecydujecie że już dostatecznie jest ,,zmiękczony" atakujcie znowu ... :) 
Tym razem się uda,Pan domu weżmie tą przeklętą prostownicę i naprawi :P a przynosząc powie : mówiłem naprawię ?Mówiłem że przyniosę w Niedziele zrobioną przed 20-tą ? Tak więc Masz,naprawiłem :) !
I w ten oto sposób doczekałam....po dwóch miesiącach :)
Stare powiedzenie mówi : Jeśli mężczyzna powie  że coś zrobi....zrobi to ,nie trzeba przypominać Mu o tym co pół roku ...... :)

niedziela, 23 sierpnia 2015

Początek

Początki zawsze są trudne...tak jestem mamą,mamą trójki wspaniałych dzieciaków.Nasze dni przeplatane są radością,smutkami,i wszystkimi znanymi ludzkimi uczuciami :) Moje dni natomiast dodatkowo okupowane są strachem,niewiedzą.....i walką .Walką o przywrócenie światu naszego najmłodszego syna ....brzdąc posiada przyjaciela,przyjaciela z którym i my musieliśmy się zaprzyjażnić....na imię mu Autyzm..Bywa trudno,czasem bardzo..ale z czasem po tym jak przeszłam żałobę po ,,stracie" zdrowego dziecka,przemierzyłam etap,rozpaczy,żalu i złości...Po tym jak zaczęłam inaczej patrzeć na reakcję ludzi którzy swoją niewiedzą,komentarzami i ignorancją często doprowadzali mnie do łez..Po tym kiedy przeszłam etap w którym głupi komentarz świadka ,,furii" mojego dziecka miałam ochotę rzucić mu się do szyi i przegryżć aortę ;) przyszły dni uśmiechu....znajdowania dobrych rzeczy,pozytywów....We wszystkim ,w każdej najdrobniejszej poprawie ,w każdym etapie porozumiewania się w każdym uśmiechu ...skierowanym naprawdę do nas :) Trudy związane z przywracaniem Nikosia światu przeplatane są innymi bardziej lub mniej przyziemnymi sprawami .Jak każdej gospodyni domowej moje dni wypełnione są prozaicznymi choć jak się okazuje ważnymi drobiazgami...No i trzeba znależć w tym wszystkim czas dla moich nastolatków 15-letniego syna i 14-letniej córki....nie zapominając przy tym o ,,przywódcy stada" czyli mężu ;) który potrzebuje uwagi równie dużo co dzieciaczki ;) W naszym zwariowanym,zafiksowanym życiu zdarza się mnóstwo sympatycznych lub mniej sytuacji ,które czasem Wam opowiem.Jeśli będziecie chcieli czytać :)