sobota, 27 lutego 2016

Paluch ;) trzeci...

Niki mój Autysiak ukochany z impetem ,,ładuje'' do swojej małej główki co i rusz to nowe słowo :).Cieszy nas to ogromnie bo w końcu o to nam chodziło :).Ciągle są to pojedyncze słowa ale są!Tak więc nadal tkwię z głową w chmurach że zacznie w końcu mówić,zacznie się komunikować na tyle by móc pójść do zwykłej szkoły z klasą integracyjną.Takie mam marzenie i trzymam się go kurczowo jak tonący brzytwy.Mały zaczyna coraz bardziej się otwierać na nowe rzeczy,szuka kontaktu,pozwala zmieniać trochę przyzwyczajenia.Ciągle i wciąż mamy kłopot z jedzeniem poza domem ale i tutaj są jakieś sukcesy,kilka widelców ziemniaczków w przedszkolu,to ogromna zmiana.Każdy drobiazg to krok do przodu :).I tak pojawiło się liczenie,trochę po angielsku,trochę po polsku :) i oczywiście na palcach,do pięciu.Palce są wielce pomocne jak wiadomo :)zadań mają wiele i liczenie jest jednym z nich.Szkrab mój złoty natomiast wymyślił sobie że skróci liczenie do,no właśnie !Do pokazywania ostatniego policzonego palca i tak jeden to kciuk,dwa to palec wskazujący,trzy to...heh tak właśnie palec środkowy ;)!I tak pierwszy raz błysnął mimo naszych usilnych starań by pokazywał wszystkie palce w przedszkolu. Kiedy chciał pokazać Pani wychowawczyni że chce trzy części pociągu który Pani Ada wielkodusznie pozwoliła wziąć do domu.Ja płonęłam żywym ogniem widząc środkowy palec wystawiony w kierunku Pani Ady!Pani natomiast jak ostoja spokoju przyjęła fakt bez mrugnięcia okiem mówiąc:rozumiem jest starsze rodzeństwo heh.Kochana wytłumaczyła to najlogiczniej na świecie :)A ja kiedy z lekka ochłonęłam wytłumaczyłam o co chodzi.Pani Ada obiecała pilnować w przedszkolu procesu liczenia na palcach.Tak więc pilnujemy,poprawiamy,upominamy.
  I oto przycichło Mały liczy na palcach ale pokazuje wszystkie :) do czasu ostatniej jazdy autobusem na terapię.Sytuacja wygląda tak:Niki siedzi zajadając paluszki,na przeciwko siedzi Pani która z uporem ,,maniaka''próbuje zagadnąć do Niego.Niki nie reaguje,czasem tylko spogląda na Panią która do Niego mówi.Padają pytania:jak masz na imię?A gdzie jedziesz?Ile masz lat?Ooo lubisz paluszki?A Niki w trakcie pytania o paluszki wyjął trzy sztuki z paczki.I,no oczywiście spojrzał na Panią wystawił środkowy palec i mówi:Tsi (trzy).Jeeezu myślę sobie,zaraz się zapadnę pod ziemię!Tym bardziej że całe zajście widziała grupka nastolatków siedząca obok.Ryczeli ze śmiechu!Pani spojrzała na mnie wrogo a ja no cóż przez kilka sekund nie byłam w stanie wykrztusić słowa.Przeprosiłam Panią i pośród rechotów rozbawionych nastolatków,wytłumaczyłam Pani o co chodzi.Pani nie miała za złe,ze zrozumieniem wysłuchała.I czas był opuścić autobus.Niki nie świadom całej tej groteskowej sytuacji,pomachał Pani na pożegnanie czym rozbawił nas jeszcze bardziej :)Tak...Niko potrafi zafundować mi Extra dzionek :)

czwartek, 18 lutego 2016

,,Łańcuch pokarmowy'' czyli słabszego zjedzą...

     Ostatnio ze względu na chorobę mego najmłodszego dziecięcia więcej czasu spędzamy w domu.I kiedy Autysiak mój ukochany poczuł się lepiej,zaczęłam przeglądać gazety,portale internetowe,czytać artykuły i o zgrozo komentarze.Bardzo rzadko to robię ale jak na złość coś mnie podkusiło.Wniosek nasunął mi się jeden.My rasa ludzka jesteśmy potworami,nie zwierzętami bo to obraza dla zwierząt.Ludzkość sama sobie szykuje zagładę,sama wywołuje wojny,sama się wyniszcza.Mówi się ,,człowiek człowiekowi wilkiem'' i to jest prawda ale tylko w ludzkim wydaniu,bo prawdziwe wilki żyją w zgodzie wielką watahą,całe życie,broniąc i szanując się wzajemnie.Ale nie ludzie,Ci mają wybujałe ego,zapędy do władzy absolutnej i tendencje do poniżania.Jesteś wierzący to jesteś ,,moher'' lub inny jakiś tam.Nie jesteś wierzący to jesteś jeszcze gorszy jakiś tam.Popierasz jedną partię polityczną,ooo no to już masz przekichane u tych co mają inne poglądy.Wyrzucają Cię ze znajomych,blokują Twoje konto na portalach społecznościowych,nawet z rodziny wyrzucą w ramach nauczki za to że inaczej myślisz.Wśród rodziców,matek szczególnie sytuacja wygląda podobnie,szczepisz dziecko jesteś głupia,nie szczepisz jesteś jeszcze głupsza.Dajesz słodycze,no kurcze jak możesz?Nie dajesz,zabierasz dzieciakowi to co fajne z dzieciństwa.Jesz mięso jesteś zły,nie jesz ooo masz coś z głową.Można tak bez końca.Ludzie przestają się szanować,przestają ,,myśleć''idą za grupą,mówią to co grupa,krzyczą to co grupa i w imię danej grupy są w stanie zdeptać Każdego kto śmie się wypowiedzieć inaczej.Jestem za tym by ludzie mieli swoje zdania to naturalne i jest rzeczą która stawia nas wyżej o stopień od zwierząt.Ale rany,miejmy do siebie szacunek!Bądźmy trochę bardziej,,ludzcy''czy to tak wiele,czy naprawdę jest już niemożliwe.Przecież to nic trudnego szanować odmienne zdanie innych.
   Jestem zniesmaczona ale bardziej zawiedziona.Zawsze wierzę w,,dobrych ludzi'',wierzę że w Każdym jest trochę dobra.Tak być może jestem naiwna ale jeśli nie będziemy My ludzie dla siebie dobrzy,to jak to się skończy?Mam to szczęście że otoczona jestem Dobrymi ludźmi,takimi którzy mnie nie oceniają,nie narzucają swojego zdania,nie każą mi być nikim innym.Szanują moją osobę,moje poglądy choć rzadko je wyrażam,są sobą i mnie dają być sobą.Nie robią niczego na pokaz,jak kochają ludzi to pomagają im po cichu,bez fanfar i czekania na oklaski.Jak kochają zwierzęta,to dają bezdomnym jeść,odwiedzają schroniska,pomagają z serca bez czekania na szum aprobaty.Podzielą się z Tobą ostatnią kromką chleba i nie każą dziękować.To jest dobre,tak Powinno być.Jestem szczęściarą co?Ja tak myślę,jestem bo znam Dobrych ludzi.Sama próbuję być taka.Staram się być dobrą matką,żoną,być dobrym człowiekiem,próbuję być dobrym człowiekiem mimo swoich wad,nie oceniać innych,nie mówić nikomu co ma robić i narzucać mu swojego zdania.Lubię być grzeczna i miła,naprawdę lubię.Ale to czyni mnie,,słabszym człowiekiem''Bo Ci którzy są bardziej pewni siebie i potrafią krzyczeć mogą mnie pokonać.Teraz dobro narzuca tłum,tłum ci mówi co jest dobre a co nie.
  A ja tak nie chcę!Ja chcę być sobą i sama wybierać to co uważam za dobre dla siebie i dla mojej rodziny.
Dla mnie dobrem jest to że codziennie budzę się w gronie mojej rodziny,to że mogę cieszyć się patrząc na nich kiedy szykują się do szkoły i pracy.Kiedy wracają.Dobrem jest dla mnie podzielenie się z bezdomnym i głodnym pieniędzmi,kiedy mam tylko dwadzieścia cztery złote w portfelu,troje dzieci do wykarmienia i trzy dni do wypłaty.I wiecie co?Nie ma większego szczęścia niż satysfakcja pomocy drugiemu człowiekowi,który ze łzami w oczach mówi że jeszcze dziś nie jadł.Zawsze pomagam bezdomnym bo ja też mogę kiedyś potrzebować pomocy.Każdy z Nas może potrzebować!I co wtedy?Pomogą czy zjedzą?Na to pytanie niech Każdy sam sobie odpowie.

piątek, 12 lutego 2016

Dwa dni ,,bez nóg''....


Ostatnio bardzo się chwaliłam
że szczęściem życie wypełniłam.
Lecz los przekorny,nie odkryty,
bezlitośnie zmienia nasze byty.
Pogroził palcem,mówiąc: jak to?
Ma naiwna Małgorzato,nie spytałaś co ja na to!
Więc się szczęściem nie zachłystuj,
zapominasz że ja żądzę i pokażę drugą stronę !
Tą zimniejszą,boleśniejszą
Byś zaznała znów pokory.Nie dlatego żeś zły człowiek,
lecz dlatego byś wiedziała,
że już taka dola Mamy
Szczęście smutkiem przeplatamy....
    Tak ,jakbym nie wiedziała :( w końcu doświadczam tego od szesnastu lat.W życiu każdego szczęście bardzo szybko miesza się ze smutkiem,takie życie.Od tygodnia prawie w Naszym domu rozgościł się na dobre On,zły,podstępny, nie zaproszony przez nikogo ,Wirus.Powalił najmłodszego Nikiego,który kompletnie nie wiedział co się z nim dzieje.Gorączka nie dawała za wygraną dwie i pół doby.Doktor postawił diagnozę,, wirusowe zapalenie gardła''.Niki nie przytomny,nie chce jeść ,picie na siłę,ciągle spał.Okropny widok,tym bardziej że u niego gorączka jest niezwykłą rzadkością.W trzecim dniu ogromna poprawa :) cieszyliśmy się bardzo bo apetyt wrócił,humor dopisywał,wszystko grało.A w kolejnym dniu znowu pogorszenie i coś co Nas jako rodziców ścięło z nóg.Niki chce do toalety ale nie może ustać na nogach,płacząc przy tym,mówiąc:mama nogi !Prosimy żeby stanął ,on na pupę siada,nie wstaje a jak go stawiamy nie prostuje nóg i leci jak długi.Oczywiście znowu do lekarza a tam słyszę:powikłania obecnego wirusa.Podstępny potwór,pozbawiający władzy w nogach.Kurcze!Myślę sobie jak wytłumaczyć Autyście że przez chwilę,kilka dni będzie go bolało a potem przejdzie?Mały był przerażony do tego stopnia tym co się z nim dzieje że nie chciał znowu jeść,o wyjściu z łóżka na początku nie było mowy,do kąpania nie mogłam go zanieść bo wił się jak piskorz,krzycząc tak przeraźliwie że jak nic sąsiedzi będą podejrzewać że maltretuję dziecko.Potem zaczął się zsuwać na podłogę i wędrować na pupie po domu.Dzieci jednak dają nam przykład jak szybko przystosować się do nowej sytuacji :).I tak od środy wieczorem nosimy go wszędzie na rękach,dziś do szpitala na wyniki które zaleciła Pani doktor.Jeeeeezu myślałam że zejdę na zawał,do szpitala nie mamy daleko na szczęście ale mimo wszystko,stary parowóz przy moim oddechu już na miejscu to świergot kanarka.
  Mały dalej nie chodzi,a ja nie mam siły,naprawdę.Czuję się stara i wyzuta ze wszystkich soków życiowych tym bardziej że zaczynam się źle czuć,pewnie załapałam wirusa,no bo przecież jakżeby inaczej :( Z rozrzewnieniem wspominam jak to było kiedy miałam te dwadzieścia kilka lat,półtoraroczny Remek,nowo narodzona Julcia,głęboki wózek,zakupy i nie działająca winda ;) Wtedy byłam silna jak Tur!Bez żadnego przystanku wnosiłam to wszystko razem z dziećmi na trzecie piętro,mogłam wszystko!:) Ale niestety te czasy minęły,mój kręgosłup ewidentnie mnie nie lubi.I cóż,już jego sympatii pewnie nie odzyskam.
I trzeba go tylko prosić by wytrzymywał,by się nie gniewał,by działał.
 Niki na szczęście zaczyna stawać już na nogi ale chodzić jeszcze nie chce.Kiedy pierwszy raz po tym niedowładzie stanął dziś sam,krzyknął:mama! z wielkim uśmiechem na buzi :) zdałam sobie sprawę jakie to było dla tego małego Autystycznego chłopca przeżycie,nie móc stanąć na nóżki.On jednak czuł że to coś nie dobrego,że to nienaturalne że tak nie powinno być.Po tych przeżyciach jeszcze bardziej doceniam to że moje dzieci chodzą,naprawdę jestem szczęśliwa że Niki ma ,,tylko''Autyzm a pozostała dwójka jest zdrowa.Jeszcze bardziej doceniam pracę,ciężką pracę Mam Dzieci Niepełnosprawnych ruchowo,One mają to na co dzień,przez kilka,kilkanaście,kilkadziesiąt lat.To nie pojęte.Znam kilkanaście Takich Mam i pragnę złożyć Im Hołd za Ich ogromny wysiłek,poświęcenie i miłość jaką okazują Swoim Dzieciom przez całe swoje życie!!!!!
 I obiecuję że Nigdy ale to Nigdy już nie będę narzekać na swój los,który nie jest łatwy i prosty ale o niebo łatwiejszy od życia Innych Mam!!!!!!!

sobota, 6 lutego 2016

Niespodzianka :) cz.2 Cuda :)

  No i stało się.W Sobotę wybraliśmy się na Bal :).Nie byłabym Gośka gdyby wszystko poszło gładko.Zanim wyszliśmy się bawić oczywiście musiałam mieć,, pod górkę''.Rano pękła uszczelka w potocznie zwanym ,,junkersem'' piecyku gazowym.Udało nam się jakoś na szybko zapobiec kapaniu :).W międzyczasie kiedy robiłam się na ,,bóstwo'' rozbolały mnie zęby :( Kurcze myślę sobie akurat dzisiaj !? Dzielnie zaaplikowałam proszki p.bólowe i trwałam w postanowieniu że będę się dziś bawić żeby nie wiadomo co ;) Nie dam się i już,postanowienia owego nie był w stanie zepsuć Nikt :)Psiapsiuła nieoceniona przybyła z odsieczą w ramach opieki nad dziećmi.Pojechaliśmy.Na balu mimo moich obaw okazało się że posadzono nas w Doborowym towarzystwie,pełnym śmiechu,dobrej energii i chęci do zabawy :)Poznałam również przemiłą A.żonę kolegi męża mego :) Nadajemy na podobnych falach,rozmowa szła gładko jakbyśmy znały się dłużej niż pięć minut :) myślę że jest szansa by zamieniło się to w fajną znajomość :)
   Mąż mój ulubiony przeszedł sam siebie.Uśmiechnięty,czuły był po prostu Uroczy :) Na chwilę ,kilka godzin zmienił się w Tego chłopaka którego poznałam 16-cie lat temu .Szalony T. radosny,skory do zabawy nosił mnie na rękach !!! Dosłownie :) jak dał rade nie wiem ,ale dał :) Kiedy klęcząc na środku sali prowadząc mnie dookoła siebie w okręgu bawiących się ludzi :) Sprawił że czułam się jak księżniczka na balu ze swoim księciem ,zapomniałam o troskach ,smutkach i rozterkach.Mój samiec Alfa był doskonały.
  Powrót również nie obył się bez przygody :) Kiedy jechaliśmy do domu zaczął się psuć samochód kolegi mojego T. Brak ładowania ,już miałam wizję :) Ja w środku nocy ,daleko od domu,w kiecce która współpracując z wiatrem lądowała mi co chwilę na wysokości twarzy :) ,szpilkach i T. lekko ,,zmęczony'' zabawą :) Ale dojechaliśmy i mamy co wspominać tym bardziej że już w na miejscu nie mogliśmy wejść do domu !!!! Zacięły się drzwi :P.Przez chwilę zmieniliśmy się w ,,nastolatki'' i nikt mi tego nie odbierze.Z tego tytułu postanowiliśmy zamienić to w rytuał i raz w miesiącu wychodzić na ,,randki'' :) Spróbujcie Kochani naprawdę warto :)
  W Piątek tydzień po natomiast, stał się Cud :) !!!!! o którym muszę opowiedzieć <3 Nikoś mój Autysiak ukochany po dziesięciu miesiącach w przedszkolu i nie jedzeniu tam niczego prócz swoich ulubionych suchych bułek,zjadł trochę obiadu !!!!! Mój uparciuch,buntownik z wyboru :) dał się skusić Paniom na złamanie swojego mocnego postanowienia nie jedzenia poza domem :).Tak wiem to maleńki kroczek,ale jakże ważny !Kiedy Panie robiły zdjęcia nie omieszkały wysłać mi ich natychmiast  :) bo wiedziały jakie to ważne i z całą wdzięcznością Dziękuję! Szłam tak przez miasto i przez oczy pełne łez oglądałam jak mój Syn najmłodszy zjada ziemniaczki <3 Szczęście moje sięgnęło zenitu :) !!!!!