Każda kobieta chce czuć się spełniona życiowo,zawodowo,jako matka,jako żona,zadowolona z życia.Najlepiej jeszcze by miała wymarzoną figurę modelki,czas na pójście do SPA,piękny manicure,nieskazitelną cerę,bujny biust i ....no właśnie co jeszcze? Media kreują taki właśnie typ kobiety,perfekcyjna,w pełnym makijażu,czytająca bajki dzieciom,czynna zawodowo,w szpilkach gotująca obiad ;).Fajnie,cudnie ,pięknie ale czy tak jest w rzeczywistości?Większość kobiet pracuje,ale w ferworze obowiązków zatraca się kompletnie.Owszem zrobi sobie manicure ale na SPA już jej nie stać.Jeśli znajdzie czas na fitness,gotuje na szybko bo czasu brakuje ;).A kiedy jeszcze są dzieci,sprawa wygląda dużo ciekawiej.Mężczyźni oglądają matki modelki o pięknych figurach,uśmiechnięte i chwalące pod niebiosa swoje życie.Potem patrzą na żonę w dresie i przez myśl im przemyka,,ale się zaniedbała''. Tak myślicie?.Bo faceci to wzrokowcy,tak już ich stworzono?.Trzeba więc sprostać wymaganiom,muszę być jak modelka bo inaczej mnie zostawi!.Wiele kobiet na nieszczęście właśnie tak myśli.I tutaj wychodzi kolejny temat.Czytając artykuły na różnych portalach,trafiam często na typowo męskie wymagania.A to temat pt,,co mężczyzn drażni'',,,dlaczego twój facet ogląda się za innymi'', ,,dziesięć rzeczy których powinnaś unikać by twój związek przetrwał'', ,, nigdy tego nie rób jeśli nie chcesz go stracić'' i wiele innych podobnych artykułów i ,,porad''.Które mnie osobiście rozkładają na łopatki,turlam się ze śmiechu i szukam czegoś wartościowego do poczytania ;).Ale o zgrozo! Niektóre Kobiety czytają,myślą,i wierzą!!!!I tutaj bum,operacje plastyczne bo piersi dla Janka,krzywy nos? wyprostuję dla Krzyśka,Olek lubi blondynki trzeba ufarbować włosy,mam parę kilo nadwagi trzeba schudnąć dla Franka.A ja się pytam co dla siebie?Czy trzeba? Z rozwagą,przede wszystkim dla siebie,częściowo dla drugiej połówki ale przy okazji,tak by nie robić z tego misji życiowej.Robić to co się lubi i spełniać się tak jak chcemy.Nigdy dlatego,że ktoś tego oczekuje!.Słucham koleżanek,ich opowiadań jak to Czesiek nie jest już romantyczny,za to potrafi przyjść z wielkim pryszczem na plecach mówiąc,,wyciśnij''.Jak to Zenkowi brzuch rośnie,niezmiennie śmierdząc piwem a jej mówi ,,tyłek Ci urósł'' ;),Mietek za to bez krempacji beka przy stole i oddaje gazy,ciesząc się przy tym jakby usłyszał najlepszy dowcip.Mężczyźni nie mają kompleksów,przynajmniej w większości,mówi się że powinien być tylko trochę ładniejszy od diabła ;) ,zmarszczki są dowodem przeżyć,łysina mądrości,brzuch dostatkiem,kiedy dziecko przez przypadek go ubrudzi ,,ooo jakie to słodkie,super tata,dziećmi się zajmuje''Matka słyszy za to często,,już rok po porodzie a Ty dalej masz nadwagę,nie uczesałaś się dzisiaj?,masz poplamioną bluzkę,powinnaś ją zmienić,widać Ci już zmarszczki polecę Ci kosmetyczkę ma świetny Botox ;)'' I tak bez końca,bez umiaru ,bez wyczucia.Najsmutniejsze jest to że to kobiety gotują taki stres kobietom.Mężczyźni są inni niż nam się wydaje,nie każdy zostawi bo masz kilka kilogramów więcej,lubi Cię bez makijażu i mimo że kocha Cię w szpilkach,ubóstwia też w adidasach.Mężczyzna jest człowiekiem,nie bóstwem do którego należy się modlić.I kiedy podajesz Mu obiad czy deser to Ty jesteś jego kobietą,nie modelka z reklamy.On nie zaprząta sobie głowy tym że Edek zrobił sobie lifting czy Marek schudł bo poszedł na siłownię.On żyje spokojniej bez niepotrzebnych stresów i napięć.Dlatego jest szczęśliwy,dlatego Go kochamy bo jest Sobą.A my kobiety ?Czy my tak nie możemy?Możemy i na szczęście nie wszystkie wariujemy z powodu braku szpilek przy obieraniu ziemniaków ;).I nie,nie jestem Feministką a żoną i matką.Zadowoloną,biegnącą swoją drogą,mającą w związku swoje zdanie,przedzierającą się przez gąszcz dżungli jakim jest Autyzm najmłodszego syna,wyprowadzającą nastolatki na dobrą drogę życiową,kochającą swego nie idealnego ale własnego,osobistego męża :).Ja zupełnie nie idealna ale Szczęśliwa.Kobieta.
Mama na trzy etaty,czyli perypetie kury domowej :)
sobota, 13 sierpnia 2016
poniedziałek, 1 sierpnia 2016
Bardziej optymistycznie ;)
Jakiś czas mnie nie było,nie pisałam,nie gadałam.Plany sobie układałam ;) Te na teraz i na przyszłość.Te dalekie i te bliskie.Ułożyłam chyba Wszystkie :).Oprócz planów no a jakże,trudy codzienności bo bez tego żyć się nie da wszakże ;).
-Co teraz?Ja jestem jeszcze młody-odpowiada jak zawsze.
-Mhm,taki młody jak i ja ;)-śmieję się głośno.Teraz,to tu zaczyna się posypywać,tam zaczyna się sypać,tu zmalało,tu obwisło,tam urosło ;) w niektórych miejscach aż za bardzo ;) Cóż godzić się z tym można..Pokochać,zmarchy'' które pojawiają się tu i ówdzie,zaprzyjaźnić się z celulitem,z łysiejącą głową czy polubić się z rosnącym brzuchem ;).Można ale czy trzeba ?Kiedy człowiek czuje się jeszcze dobrze ze sobą,kiedy nie chce,,gnusnieć'' w kapciach przed telewizorem.Kiedy chciałby coś jeszcze zrobić dla siebie,bo zawsze robi wszystko dla rodziny.Czy należy się poddawać bo inni ,,w dobrej wierze''powiedzą Ci że w Twoim wieku już nie wypada marzyć.A guzio!Póki zdrowie dopisuje i pozwala trzeba żyć pełną piersią :) i nie dajcie sobie wmówić że jest inaczej.
Wakacje pełną gębą,wszyscy urlopują,wypoczywają,bawią się jak najlepiej potrafią.Dobrze Im,oj jak dobrze.Zasłużyli,zapracowali na odpoczynek :).Cudne wakacje to i moje marzenie od ładnych kilku lat.Niestety ja jeszcze nie zapracowałam na wakacje ;).A tak poważnie ciągle,nieprzerwanie nasz ukochany Niki nie ma zamiaru przełamać wrogości do jedzenia poza domem i kropka.Owszem jadł by chipsy,suche bułki i frytki,tony frytek ;) ale nie miała bym chyba sumienia matki,gdybym na to pozwoliła.Dlatego więc jak co roku szukamy sobie zajęcia, spacerujemy,odwiedzamy ulubione miejsca i grzebiemy coś tam w domu,drobne remonty,poprawki,takie tam dla przyjemniejszego wnętrza..Fajnie tak całą rodziną grzebać się w farbie,oglądać pajęczyny i wyszukiwać zagubione skarby zza dawno nie odsuwanych mebli ;).I tak właśnie znalazło się zagubione kilka m-cy temu zdjęcie,nasze ślubne,które wpadło nieopatrznie za szafę ;) Jeden mały drobiazg ,przyniósł falę wspomnień ;).
-Och jacy młodzi byliśmy,to przecież tak nie dawno ;).A teraz? -mówię do mojego T.-Co teraz?Ja jestem jeszcze młody-odpowiada jak zawsze.
-Mhm,taki młody jak i ja ;)-śmieję się głośno.Teraz,to tu zaczyna się posypywać,tam zaczyna się sypać,tu zmalało,tu obwisło,tam urosło ;) w niektórych miejscach aż za bardzo ;) Cóż godzić się z tym można..Pokochać,zmarchy'' które pojawiają się tu i ówdzie,zaprzyjaźnić się z celulitem,z łysiejącą głową czy polubić się z rosnącym brzuchem ;).Można ale czy trzeba ?Kiedy człowiek czuje się jeszcze dobrze ze sobą,kiedy nie chce,,gnusnieć'' w kapciach przed telewizorem.Kiedy chciałby coś jeszcze zrobić dla siebie,bo zawsze robi wszystko dla rodziny.Czy należy się poddawać bo inni ,,w dobrej wierze''powiedzą Ci że w Twoim wieku już nie wypada marzyć.A guzio!Póki zdrowie dopisuje i pozwala trzeba żyć pełną piersią :) i nie dajcie sobie wmówić że jest inaczej.
A nas cieszy każdy dzień,każdy żart,każda rozmowa,każda chwila spędzona razem.Nie mamy ich wiele w ciągu roku,zabiegani,zmęczeni codziennością.Wakacje to czas kiedy możemy tak naprawdę pobyć ze sobą.Dowiedzieć się więcej,podyskutować czy w końcu cieszyć swoją obecnością.Radować każdym nowym słowem naszego ,,Autysiaka'', każdą nową zdobytą umiejętnością a przychodzą nowe rzeczy :).Niki w ostatnim czasie znowu przyswoił kolejne słowa takie jak:już,tak,basen,bajki,proszę,załóż,buty,włącz,pilot,niektóre nie bardzo wyraźne ale są :) no i zaczyna mówić literki k,g :) bo z tym był problem :).Zaczął też sam chętniej myć zęby i myć włosy.Już nie krzyczy że boli.Pojawił się też szantaż emocjonalny ;) bierze mnie na litość zbójnik mały i kiedy dostaje do jedzenia coś co jakoś Mu nie podchodzi słyszę,,mama biuś boli'' czyli brzuch boli.Tak sobie wykalkulował w tej swojej autystycznej głowie ;).Oszukuje !!! Mnie,własną matkę ;) I za pierwszym razem Mu się udało ;) Każdy taki dzień sprawia że jesteśmy znowu pełni nadziei,nadziei na to że w końcu spełni się to najważniejsze marzenie.O samodzielności Naszego najmłodszego :)
piątek, 10 czerwca 2016
Pilot ;)
piątek, 27 maja 2016
Mount Everest :)
I tak oto powoli z prędkością ślimaka wyścigowego wspinam się na Czomolungmę,zaczynam zdobywać ten nie okiełznany,nieprzyjacielski Everest .Założyłam pierwszą bazę ;) i czekam na dogodne warunki by wspinać się dalej.Może już niedługo zdobędę drugą bazę :)
sobota, 21 maja 2016
Lataki ;)
Dzisiaj o radości z drobiazgów,z małych promyków nadziei,z drobnych okruchów marzeń.Rzecz ma się o Latakach :).Pytacie co to lataki?Bliżsi już wiedzą,a dalszym oznajmiam że to....Albo posłuchajcie :) kilka dni temu Autsiak mój biega po domu i woła:mama,mamooo,mamooo !Dzie(gdzie) lataki!?Jeju,myślę sobie kolejna zagadka co to te lataki diabelne.Matka a nie wie,udaję że szukam razem z nim ;) nie mając pojęcia czego szukam.Trwało to trochę,w końcu mały znudzony poszukiwaniami skapitulował a ja odetchnęłam,tkwiąc w słodkiej niewiedzy.Po kilku godzinach kiedy kompletnie o tym zapomniałam,wybiega z pokoju Niki krzycząc Mamooo!Lataki!!Trzymając w rękach małe samolociki!No tak jak mogłam być tak niedomyślna ;)Jednak są rzeczy które naprawdę sprawiają kłopot jak np.kiedy szukaliśmy,,osła''.Był płacz,awantura,jak na złość osła w swojej kolekcji zabawek nie ma.I tutaj niespodzianka za fotelem leżał,,osioł'' :)
Zagadkom nie ma końca bo przyszło pytanie Mamo dzie Uti?I znowu zagwozdka ;) Szybko wyjaśniło się że to Chudy,pluszowy przyjaciel Buzza z ulubionej bajki ;)Słowotwórstwu nie ma końca,rozwiązuję więc rebusy,krzyżówki i niewiadome X z zaciętością agenta FBI ;) jak Sherlock Holmes,jak detektyw Kojak :) Niezmordowanie,po cichu wycierając łzy szczęścia :) <3 Mój nie mówiący syn,zaczyna co raz więcej mówić ba wymyśla nowe słowa.Radość,radość,radość :)
czwartek, 12 maja 2016
Dzień jak co dzień?!
Jest taka piosenka która zaczyna się od słów,,są takie dni w tygodniu''Heh no właśnie :) nie oddaje ona co prawda tego co dziś się zadziało,ale...Więc od początku,rano poza tym że Niki nie chciał wstawać do przedszkola,co jest zresztą codziennością,nic szczególnego się nie działo.Ot jak zwykle po półgodzinnej walce na wytrzymałość,udało mi się ,,diabeła'' ściągnąć z wyrka,niestety spóźniliśmy się na autobus więc trzeba było wołać awaryjnie taxi :( Trudno.Młody odstawiony na zajęcia,teraz,myślę sobie przelatując z szybkością torpedy i sapiąc niczym parowóz,zrobię biegiem zakupy .Przy stoisku z warzywami stałam z dziesięć minut szukając portfela!!!Wsadziłam nie tam gdzie zawsze płacąc za taxi.Nawiasem mówiąc chyba czas posprzątać w tej torebce ;)Kiedy w końcu upocona z nerwów znalazłam portfel,otwierając go zobaczyłam ze nie mam pieniędzy!Były ale w innej przegródce ;).Ok myślę sobie starczy na dziś przeżyć?!Wbiegam do domu,patrzę a w łożu mym małżeńskim,mąż?!Nie to nic dziwnego :) Cobyście nie pomyśleli że nie sypia z żoną ;) po prostu powinien być w busie!Miał dziś jechać załatwić ważną sprawę,w popłochu udało się znaleźć kolejny z w miarę szybkim powrotem,potem jeszcze do pracy.Kiedy małż zamknął za sobą drzwi,odetchnęłam...co może jeszcze się stać?Nic,zupełnie nic.Nakarmiłam koteły,wszystkie trzy :) I zajęłam się szykowaniem obiadu,popijając kawę.Kawa wypita,obiad się,,pichci'',mam czas,posprzątam.Wyjęłam odkurzacz,koty widząc ową machinę bezpiecznie jak zwykle ulokowały się na górze mebli,odkurzam.Odkurzam i czuję ze coś nie tak,odwracam głowę a z tyłu odkurzacza unosi się piękna,gęsta biała smuga która wypełnia pokój...Jasna cho...lera,wyłączam,zaglądam do środka,pękł worek.Okazało się że ostatni :( Wychodząc z siebie,spakowałam odkurzacz i oczywiście przeprosiłam miotłę stojącą samotnie w kącie,prosząc o współpracę.W tym czasie obiad się ugotował,mam czas na jeszcze jedną kawę.Nie chwila może lepiej melisa?Jednak kawa.Wcześniej umyłam naczynia,bo za zmywarkę też robię ;) i kiedy wyschły,powycierałam i schowałam do szafki...brzdęk tłuczonego szkła uzmysłowił mi że to jednak kosz na śmieci był!Nie pytajcie jak?Sama nie wiem jakim cudem wrzuciłam umyte talerze do kosza,tak jakoś wyszło ;)Wyjęłam to co się dało uratować,skończyłam sprzątać,patrzę na zegarek a ja już spóźniona po Nikiego a dziś terapia,muszę Go odebrać wcześniej,więc biegiem do przedszkola.Odebrałam ,,zbója''który po drodze nieziemsko się awanturował ponieważ zapomniał wziąć motor który nieopatrznie pozwoliłam mu wziąć do przedszkola.Pół godziny płaczu,przystanków,bo Niki kiedy jest zły łapie mnie za nogi,wtulając się w nie z całej siły i blokuje mnie całkowicie.Nie pytajcie na jakim poziomie było moje ciśnienie,nie pytajcie dlaczego chciało mi się krzyczeć i płakać jednocześnie.Nie pytajcie,jak się czułaś?Tak mniej więcej,byłam na poziomie szaleństwa z chęcią wyrywania włosów z głowy.Każdy mięsień napięty do bólu i skurcze.Na szczęście kryzys po pół godzinie minął,ja również ochłonęłam i pomyślałam że co by się dziś jeszcze nie stało,już mnie nie zdziwi ;).Po terapii wróciliśmy do domu,usiadłam w fotelu patrząc jak Niki z prędkością tornada i tsunami razem wziętych sieje spustoszenie po moim czystym,potem okupionym dziś mieszkaniu.Zamknęłam oczy,liczę do dziesięciu i uśmiecham się do siebie :) Ponieważ nie pamiętam kiedy miałam Taki dzień :)
niedziela, 8 maja 2016
To takie proste,kochać :)
Przez pewien czas moje myśli,głowa i każda chwila życia była jednym,ogromnym pasmem kotłujących się myśli.Bez końca rozważałam wszystkie kwestie terapii i tego co można jeszcze zrobić by wyciągnąć Nika z Jego złotej klatki.Doprowadzało to do różnych odczuć od smutku do szalonej wręcz euforii kiedy coś się udawało,kiedy brzdąc robił coś o co walczyło się miesiąc,dwa i więcej.Każdy taki sukces jest świętem w naszej rodzinie.Dobrze że mam taką rodzinę,męża i dzieciaki które przeżywają wszystko razem ze mną,to bardzo pomaga ,daje siłę na więcej i więcej.I przyszedł moment ze zatrzymałam się w próżni z pytaniem co jeszcze mogę zrobić?Czytam wypowiedzi rodziców,sposoby.Ten różne terapie,komory hiperbaryczne,terapia delfinami,tysiące badań za tysiące złotych i poczułam się źle,czy ja jestem gorszą matką?Za mało robię?Może powinnam więcej?Ale jak?Przecież mam troje dzieci,nie zbieram 1%,nie należymy do żadnej fundacji,radzimy sobie sami,mając dobre słowo i wparcie duchowe niewielkiej części rodziny i przyjaciół.Nie stać nas na wymyślne badania czy terapie,nasz budżet jest tak z każdej strony naciągnięty ze któregoś dnia tylko patrzeć strzeli jak gumka w majtkach.I przy tych dziwnych myślach,spotkałam Ją ,,duszę'' która wysłuchując ze zdziwieniem w oczach mojego,,wywnętrzniania''spojrzała na mnie i powiedziała,,Gośka stop !!! Nawet mnie nie denerwuj,robisz ile możesz!Niko ma terapię w bardzo dobrej instytucji(Dalej Razem),posłałaś Go do przedszkola w którym ma fizjoterapię,zajęcia integracji sensorycznej,psychologa,logopedę,zajęcia z pedagogiem specjalnym,uczęszcza na hipoterapię.Sama w domu pracujesz,robi postępy,mówi pojedyncze słówka w końcu,posługuje się pecs-ami,czego Ty jeszcze od siebie wymagasz?!To że zaczął mówić choć kilka słów to Twoja zasługa!Owszem terapia ale To Ty jesteś z nim ciągle to Ty nigdy się nie skarżysz nawet jak mały z nerwów wbił ci pazury pod oczy,zamieniłaś to w żart,mówiąc ze dzięki temu nauczyłaś się łapać Go w trakcie histerii tak żeby nie zrobił sobie ani Tobie krzywdy.To Ty sprawiłaś swoim podejściem że Niki jest jaki jest i robi postępy.To Ty stałaś się dla niego mega-silną babką,która wie czego chce i dąży do tego!Nie masz prawa sobie zarzucać niczego,bo ten kto nie boryka się z takim problemem,nie ma pojęcia ile to pracy,wyrzeczeń i poświęcenia.Głowa do góry,dajesz radę i to widać po tym jak Niki się zmienił :) Kochasz Go i więcej nie trzeba z miłości rodzica wychodzą takie cuda,że żaden lek nie jest w stanie zrobić tego samego :)''Po tej rozmowie poczułam że jednak rzeczywiście nauczyłam się wiele,szczególnie stawiania na swoim,nauczyłam się uporu i nieustępliwości w pewnych kwestiach czego kiedyś mi brakowało,zmieniłam podejście do wszystkiego.Mam w sobie siłę o którą się nie podejrzewałam a którą znalazłam kiedy przyszło zmierzyć mi się z czymś nieznanym,Autyzmem.I powiem jedno,w całym tym,,nieszczęściu'' odnalazłam siebie,odnalazłam swoją drogę,jestem inną osobą.I wcale ale to wcale nie jest mi z tym źle.To że musiałam zacząć walczyć o zdrowie dziecka sprawiło że mam więcej luzu wobec siebie,nie stresują mnie już nie powycierane kurze ani nieumyta podłoga.To może poczekać,są inne sprawy o wiele ważniejsze niż jakiś tam bałagan w domu czy inne przyziemne sprawy.Dziękuję Ci dobra,,Duszo'' :) !
Subskrybuj:
Posty (Atom)