sobota, 6 lutego 2016

Niespodzianka :) cz.2 Cuda :)

  No i stało się.W Sobotę wybraliśmy się na Bal :).Nie byłabym Gośka gdyby wszystko poszło gładko.Zanim wyszliśmy się bawić oczywiście musiałam mieć,, pod górkę''.Rano pękła uszczelka w potocznie zwanym ,,junkersem'' piecyku gazowym.Udało nam się jakoś na szybko zapobiec kapaniu :).W międzyczasie kiedy robiłam się na ,,bóstwo'' rozbolały mnie zęby :( Kurcze myślę sobie akurat dzisiaj !? Dzielnie zaaplikowałam proszki p.bólowe i trwałam w postanowieniu że będę się dziś bawić żeby nie wiadomo co ;) Nie dam się i już,postanowienia owego nie był w stanie zepsuć Nikt :)Psiapsiuła nieoceniona przybyła z odsieczą w ramach opieki nad dziećmi.Pojechaliśmy.Na balu mimo moich obaw okazało się że posadzono nas w Doborowym towarzystwie,pełnym śmiechu,dobrej energii i chęci do zabawy :)Poznałam również przemiłą A.żonę kolegi męża mego :) Nadajemy na podobnych falach,rozmowa szła gładko jakbyśmy znały się dłużej niż pięć minut :) myślę że jest szansa by zamieniło się to w fajną znajomość :)
   Mąż mój ulubiony przeszedł sam siebie.Uśmiechnięty,czuły był po prostu Uroczy :) Na chwilę ,kilka godzin zmienił się w Tego chłopaka którego poznałam 16-cie lat temu .Szalony T. radosny,skory do zabawy nosił mnie na rękach !!! Dosłownie :) jak dał rade nie wiem ,ale dał :) Kiedy klęcząc na środku sali prowadząc mnie dookoła siebie w okręgu bawiących się ludzi :) Sprawił że czułam się jak księżniczka na balu ze swoim księciem ,zapomniałam o troskach ,smutkach i rozterkach.Mój samiec Alfa był doskonały.
  Powrót również nie obył się bez przygody :) Kiedy jechaliśmy do domu zaczął się psuć samochód kolegi mojego T. Brak ładowania ,już miałam wizję :) Ja w środku nocy ,daleko od domu,w kiecce która współpracując z wiatrem lądowała mi co chwilę na wysokości twarzy :) ,szpilkach i T. lekko ,,zmęczony'' zabawą :) Ale dojechaliśmy i mamy co wspominać tym bardziej że już w na miejscu nie mogliśmy wejść do domu !!!! Zacięły się drzwi :P.Przez chwilę zmieniliśmy się w ,,nastolatki'' i nikt mi tego nie odbierze.Z tego tytułu postanowiliśmy zamienić to w rytuał i raz w miesiącu wychodzić na ,,randki'' :) Spróbujcie Kochani naprawdę warto :)
  W Piątek tydzień po natomiast, stał się Cud :) !!!!! o którym muszę opowiedzieć <3 Nikoś mój Autysiak ukochany po dziesięciu miesiącach w przedszkolu i nie jedzeniu tam niczego prócz swoich ulubionych suchych bułek,zjadł trochę obiadu !!!!! Mój uparciuch,buntownik z wyboru :) dał się skusić Paniom na złamanie swojego mocnego postanowienia nie jedzenia poza domem :).Tak wiem to maleńki kroczek,ale jakże ważny !Kiedy Panie robiły zdjęcia nie omieszkały wysłać mi ich natychmiast  :) bo wiedziały jakie to ważne i z całą wdzięcznością Dziękuję! Szłam tak przez miasto i przez oczy pełne łez oglądałam jak mój Syn najmłodszy zjada ziemniaczki <3 Szczęście moje sięgnęło zenitu :) !!!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz