czwartek, 12 maja 2016

Dzień jak co dzień?!

Jest taka piosenka która zaczyna się od słów,,są takie dni w tygodniu''Heh no właśnie :) nie oddaje ona co prawda tego co dziś się zadziało,ale...Więc od początku,rano poza tym że Niki nie chciał wstawać do przedszkola,co jest zresztą codziennością,nic szczególnego się nie działo.Ot jak zwykle po półgodzinnej walce na wytrzymałość,udało mi się ,,diabeła'' ściągnąć z wyrka,niestety spóźniliśmy się na autobus więc trzeba było wołać awaryjnie taxi :( Trudno.Młody odstawiony na zajęcia,teraz,myślę sobie przelatując z szybkością torpedy i sapiąc niczym parowóz,zrobię biegiem zakupy .Przy stoisku z warzywami stałam z dziesięć minut szukając portfela!!!Wsadziłam nie tam gdzie zawsze płacąc za taxi.Nawiasem mówiąc chyba czas posprzątać w tej torebce ;)Kiedy w końcu upocona z nerwów znalazłam portfel,otwierając go zobaczyłam ze nie mam pieniędzy!Były ale w innej przegródce ;).Ok myślę sobie starczy na dziś przeżyć?!Wbiegam do domu,patrzę a w łożu mym małżeńskim,mąż?!Nie to nic dziwnego :) Cobyście nie pomyśleli że nie sypia z żoną ;) po prostu powinien być w busie!Miał dziś jechać załatwić ważną sprawę,w popłochu udało się znaleźć kolejny z w miarę szybkim powrotem,potem jeszcze do pracy.Kiedy małż zamknął za sobą drzwi,odetchnęłam...co może jeszcze się stać?Nic,zupełnie nic.Nakarmiłam koteły,wszystkie trzy :) I zajęłam się szykowaniem obiadu,popijając kawę.Kawa wypita,obiad się,,pichci'',mam czas,posprzątam.Wyjęłam odkurzacz,koty widząc ową machinę bezpiecznie jak zwykle ulokowały się na górze mebli,odkurzam.Odkurzam i czuję ze coś nie tak,odwracam głowę a z tyłu odkurzacza unosi się piękna,gęsta biała smuga która wypełnia pokój...Jasna cho...lera,wyłączam,zaglądam do środka,pękł worek.Okazało się że ostatni :( Wychodząc z siebie,spakowałam odkurzacz i oczywiście przeprosiłam miotłę stojącą samotnie w kącie,prosząc o współpracę.W tym czasie obiad się ugotował,mam czas na jeszcze jedną kawę.Nie chwila może lepiej melisa?Jednak kawa.Wcześniej umyłam naczynia,bo za zmywarkę też robię ;) i kiedy wyschły,powycierałam i schowałam do szafki...brzdęk tłuczonego szkła uzmysłowił mi że to jednak kosz na śmieci był!Nie pytajcie jak?Sama nie wiem jakim cudem wrzuciłam umyte talerze do kosza,tak jakoś wyszło ;)Wyjęłam to co się dało uratować,skończyłam sprzątać,patrzę na zegarek a ja już spóźniona po Nikiego a dziś terapia,muszę Go odebrać wcześniej,więc biegiem do przedszkola.Odebrałam ,,zbója''który po drodze nieziemsko się awanturował ponieważ zapomniał wziąć motor który nieopatrznie pozwoliłam mu wziąć do przedszkola.Pół godziny płaczu,przystanków,bo Niki kiedy jest zły łapie mnie za nogi,wtulając się w nie z całej siły i blokuje mnie całkowicie.Nie pytajcie na jakim poziomie było moje ciśnienie,nie pytajcie dlaczego chciało mi się krzyczeć i płakać jednocześnie.Nie pytajcie,jak się czułaś?Tak mniej więcej,byłam na poziomie szaleństwa z chęcią wyrywania włosów z głowy.Każdy mięsień napięty do bólu i skurcze.Na szczęście kryzys po pół godzinie minął,ja również ochłonęłam i pomyślałam że co by się dziś jeszcze nie stało,już mnie nie zdziwi ;).Po terapii wróciliśmy do domu,usiadłam w fotelu patrząc jak Niki z prędkością tornada i tsunami razem wziętych sieje spustoszenie po moim czystym,potem okupionym dziś mieszkaniu.Zamknęłam oczy,liczę do dziesięciu i uśmiecham się do siebie :) Ponieważ nie pamiętam kiedy miałam Taki dzień :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz